piątek, 17 kwietnia 2015

Weekend getaway: Kraków


Jako że święta minęły szybciej niż mrugnięcie okiem - czyli standard, uznaliśmy ze znajomymi, że przedłużymy sobie atmosferę 'wolnego' i na poświąteczny weekend wybraliśmy się do Krakowa :)
Wypad zaplanowaliśmy trochę wcześniej, bo wiedzieliśmy, że po ogromnym kolokwium  z prawa karnego, będziemy musieli odreagować! ;)

Tak więc w zeszły piątek prosto z uczelni (w humorach zdecydowanie zbyt dobrych, jeżeli wziąć pod uwagę, jak nam poszło kolokwium :D) wsiedliśmy w auto i ruszyliśmy. Oczywiście nie obyło się bez przeszkód - ktoś się rozchorował, ktoś nie może jechać, ktoś dojedzie w sobotę rano, przydałoby się coś kupić do jedzenia (i picia :D)...
Na szczęście koniec końców udało się wyjechać w pełnym planowanym składzie, jedynie z drobnym (3-godzinnym, co i tak nie jest tak złym wynikiem) opóźnieniem.
Do Krakowa zajechaliśmy w okolicach 23 - zadomowiliśmy się w naszych 'apartamentach' - ok, może gabarytowo przypominały raczej mieszkanka studenckiej pary, ale były czyste i na nasze weekendowe potrzeby zdecydowanie wystarczające. Dodatkowo płaciliśmy relatywnie niedużo, a mieszkaliśmy dosłownie 5 minut spacerem od rynku! (Apartamenty znalazłam przez booking, gdyby ktoś potrzebował porady i polecenia w tej kwestii, służę pomocą! :))
Kolacja pierwszego wieczoru była iście studencka i szybka - zjedliśmy kanapki, przebraliśmy się i ruszyliśmy poznać miasto nocą :) Cel był następujący - znaleźć fajny lokal, napić się piwa, a przy dobrych wiatrach potańczyć i poznać ludzi!
Trafiliśmy do klubu na ul. Szewskiej, gdzie DJ puszczał hity rodem z lat młodości naszych rodziców, ale nam to zupełnie nie przeszkadzało, wręcz wybawiliśmy się do tego stopnia, że następnego wieczora wróciliśmy w to samo miejsce! W sobotę wieczorem poznaliśmy też grupę Duńczyków, a w piątek dziewczyny z ŁODZI! Tak, tak, pojechaliśmy do Krakowa, żeby poznać ludzi z Łodzi - świat jest zbyt mały! ;)
Tak czy inaczej, nocne życie Krakowa zdecydowanie przypadło mi do gustu i coś mi mówi, że nie ostatni raz się tam bawiliśmy!

W ciągu dnia cel był prosty - poszwędać się, miło spędzić czas i zjeść coś dobrego ;) Na szczęście pogoda dopisała! Chodziłam w sweterku i ramonesce i pierwszy raz tej wiosny założyłam nie kozaki czy botki, a trampki! I nie zamarzłam! 
Spacerowaliśmy głównie po okolicach rynku i Zamku na Wawelu, siedzieliśmy nad Wisłą, było pięknie i sielankowo, nigdzie się nie spieszyliśmy, jak mieliśmy ochotę na piwo czy kawę, to siadaliśmy gdziekolwiek, jak na coś do jedzenia, to szukaliśmy fajnej knajpy - spokojnie i chilloutowo :) 
W niedzielę na śniadanie kupiliśmy po preclu i kawie na wynos i klapnęliśmy pod Sukiennicami obserwując ludzi, gołębie (ale tylko na odległość, bo jakoś nikt z nas nie pała do nich miłością - no ciekawe czemu, takie fajne zwierzątka... NOT :D) i dzieci biegające z balonikami (tudzież nie wykazujące zainteresowania balonikiem, co moją przyjaciółkę doprowadzało do szewskiej pasji, bo ona, gdyby miała takiego balonika, to by go doceniła! ;)) 



Obiad przed wyjazdem zjedliśmy we włoskiej restauracji Mamma Mia, gdzie zjadłam jedną z najlepszych pizz w życiu! SERIO Z reguły nie jadam pizzy w Polsce, bo często jest na grubym (dużo za grubym) cieście, tłusta i ciężka, ale ta była niesamowita! Ciasto cienkie, dodatki świeże i idealnie skomponowane! Zdecydowaliśmy się nawet spróbować słodkiej pizzy, co zawsze uważałam za profanację, ale jednak okazała się wyśmienita, nawet z miodem, którego osobiście nie jestem wielką fanką! Ceny też w granicach rozsądku, mogę polecić to miejsce z ręką na sercu i czystym sumieniem! 


Na pożegnanie z Krakowem przeszliśmy się jeszcze na chwilę nad Wisłę, a widok łabędzi dopełnił tylko uroczy charakter wyjazdu! Wrócimy tam i to niedługo, ale na razie planujemy trip do innego miasta :)
Ale first things first - przydałoby się najpierw porządnie odespać poprzedni! ;)
Udanego weekendu wszystkim! <3

środa, 1 kwietnia 2015

Springtime

Cześć wszystkim! 

Wiem, że zniknęłam, ale dopadło mnie przesilenie wiosenne i dziwne humory, i dni, kiedy nie ma się ochoty na nic, a życie samo w sobie przestaje mieć jakiekolwiek barwy...
W takich sytuacjach - a one zdarzają się każdemu (nie ufam osobom, które twierdzą, że nigdy nie miewają gorszego humoru... ;)) - mamy dwie opcje:
1. położyć się i udawać, że nas nie ma czekając na przyjście lepszych dni
2. wziąć się w garść i wziąć sprawy w swoje ręce! 

Mam smutne wrażenie, że ludzi można 'podzielić' na właśnie tak wyróżnione dwie podgrupy i - co jeszcze smutniejsze! - że większość osób, z którymi do tej pory zetknęło mnie życie zaliczyć należałoby do pierwszej kategorii... 
Pewnie domyślacie się, że sama należę do drugiej i nie ukrywam, że takimi ludźmi staram się otaczać, przebywanie z takimi - nierzadko bardzo inspirującymi - osobami sprawia mi najwięcej przyjemności - wydają się szczęśliwi i pełni pasji, a gdy życie rzuca im kłody pod nogi, traktują je jako wyzwania, nie jako katastrofy!
Nie mówię, że należy się cieszyć z problemów - bywają momenty, których nie życzyłabym przenigdy nikomu, ale niestety życie bywa dla nas okrutne i trzeba zdawać sobie sprawę, że nic nie jest końcem świata, trzeba wygrzebywać się z trudności za wszelką cenę i dać sobie chociaż szansę na osiągnięcie szczęścia! 

Mogłabym o tym mówić (pisać? ;)) bez końca, życie samo w sobie ze swoimi tajnikami i - prawdopodobnie jedną ze swoich najciekawszych części! - relacjami międzyludzkimi jest dla mnie nieustającym źródłem inspiracji i przedmiotem fascynacji!
Z uwagi na Wasz czas (i być może umiarkowane zainteresowanie moimi dywagacjami ;)) ograniczę się do powiedzenia dwóch rzeczy - po pierwsze (i najważniejsze!): ŻYCIE JEST PIĘKNE - jest naszą jedyną szansą na szczęście, jest wspaniałe, ale niestety ulotne i kruche, dlatego trzeba z niego korzystać! I po drugie: nie bójmy się działać! Nie przejmujmy się tym co mówią inni! Żyjmy w zgodzie z samymi sobą, poznajmy siebie samych i róbmy to, co sprawia nam radość i szczęście - a w trakcie robienia tych właśnie rzeczy prawdopodobnie okaże się, że szczęście daje nam też dzielenie się naszym szczęściem z innymi - poznając siebie, pokochamy nie tylko siebie, ale i innych! 

Moje zadanie na dziś (co ja gadam? na jakie dziś - to zadanie na całe życie! :)) - to poznawać siebie sukcesywnie i konsekwentnie i poświęcać temu, co daje mi radość (nie zapominając o obowiązkach, ale docelowym, wymarzonym scenariuszem jest połączenie pasji i obowiązków w jedno!)
Tak czy inaczej, pewnie jeszcze milion razy napiszę Wam moje mądrości, mam nadzieję, że ktokolwiek będzie miał ochotę je przeczytać :)
Przesyłam wszystkim mnóstwo uścisków i lecę upiec jakieś zdrowe zbożowe ciasteczka w ramach poszukiwania alternatyw dla świątecznych spływających lukrem babek :)
Chociaż z drugiej strony - może święta właśnie po to są? Żeby zrobić sobie dyspensę? 
Przede wszystkim pamiętajcie, żeby robić wszystko z uśmiechem na twarzy i czerpać z chwili maksymalnie dużo dobrej energii! 
Buziaki!
PS Im dłużej pisałam, tym bardziej przekonywałam samą siebie do tego, co piszę i teraz już się bardzo szeroko uśmiecham! Polecam! ;)

piątek, 20 marca 2015

Weekend Plans

No i jest! Upragniony, wyczekany piątek!

Mam ostatnio całkiem sporo na głowie, głównie sprawy związane ze studiami piętrzą się w zastraszającym tempie - co prawdę mówiąc zupełnie mi nie przeszkadza, raczej pomaga lepiej się zorganizować, ale na początek weekendu i tak czekałam z utęsknieniem! 

Jakie mam plany? 

Zaczynam za jakieś dwie godziny, więc mam jeszcze trochę czasu, żeby zorientować się co się dzieje w każdym możliwym wymiarze świata - przejrzę stare dobre internety począwszy od stron TVN24 czy BBC, zahaczę szybko o pinteresta (hahaha, dobre sobie, na chwilę?! przecież te zdjęcia się nie kończą!), na blogach modowych skończywszy. 

Później doprowadzę się do stanu, w którym nie będę straszyć ludzi i pędzę na urodziny mojego przyjaciela (swoją drogą sporo znajomych w moim wieku ma teraz urodziny - hmm, co działo się na przełomie wiosny i lata '93?! ;))
Sukienka i buty już na mnie czekają, jedno i drugie pochodzi z Zary i nosi mi się je całkiem nieźle (czy kogoś kiedykolwiek zawiodła mała czarna i klasyczne szpilki?). Co więcej, ten zestaw prezentuje się całkiem nieźle w obecności mojej największej idolki, jedynej, niepowtarzalnej i zawsze idealnie kobiecej Audrey Hepburn!
Sukienka ma delikatnie prześwitujący materiał na plecach (od talii w górę) i suwaki imitujące kieszenie z przodu, oprócz tego jest przylegająca do ciała i raczej klasyczna - classic with a modern twist - I adore it! 



Nie planuję jednak balować do białego rana, bo jutro skoro świt chciałabym wybrać się do biblioteki - nie jest łatwo skupić się na nauce w domu pełnym ludzi (a moja rodzina do najspokojniejszych nie należy!). Zamierzam więc uciec trochę poczytać, żeby wrócić z poczuciem wypełnionego obowiązku, gotowa poświęcić czas najbliższym :) Może wybierzemy się do kina lub na zakupy...? Chociaż te ostatnie nie są moją ulubioną czynnością (kocham ubrania i kombinacje ze strojem, ale latanie po sklepach mnie męczy... konflikt tragiczny ;)), to ostatnio nabrałam na nie sporej ochoty - między innymi dlatego, że znalazłam w internecie piękne buty i chcę sprawdzić czy w rzeczywistości też tak dobrze się prezentują! Kto wie, jeśli się okażą TYMI, to może je kupię i Wam pokażę? :)
Na niedzielę przewiduję wylegiwanie się do południa w towarzystwie mojej idolki... 


Panią Thatcher wielbię i podziwiam od dawna, a aktualnie czytam Jej autobiografię, ale gdy skończę książkę, pewnie poświęcę temu osobny wpis - będzie o czym opowiadać! 

W niedzielę przewiduję też kawę z przyjaciółką oraz jeszcze więcej czasu dla rodziny - jestem osobą szalenie rodzinną, a ostatnimi czasy mam wrażenie, że zaniedbałam najbliższych, w szczególności 'starszyznę plemienia' ;) Trzeba będzie to zmienić!
Jeśli pogoda dopisze, to wybiorę się też na przejażdżkę, ogłaszając tym samym inaugurację sezonu rowerowego! 
Po całym tygodniu 'wyglądania' (szczególnie w drugiej jego połowie miałam okazje i tendencję do kompletowania eleganckich strojów), postawię na wygodę - ulubione jeansy, zwykła koszulka i zarzucona na to męska koszula w kratę będą idealne! 


A jakie Wy macie plany na weekend? Kto leniuchuje? Kto wyjeżdża? Kto spędza czas aktywnie? :) Życzę dużo spokoju i zebrania sił przed nadchodzącym kolejnym tygodniem wyzwań! xx


poniedziałek, 16 marca 2015

Kiss With A Fist

Dzień dobry! 

Pamiętacie początki kariery Florence + The Machine? Za każdym razem, kiedy poniedziałek wkrada się niby zapowiedziany, a jednak tak nierealny z perspektywy niedzielnego wieczoru, że jednak zaskakujący, myślę sobie, że mój związek z nim jest wzorcowym przykładem tough love, niczym z teledysku 'Kiss With A Fist'! 

Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam poniedziałki! Jest w nich coś, co napawa mnie energią do działania i daje mi mnóstwo nadziei - magia początków :) Ale, aleee, może ktoś powinien zacząć tak jakoś uprzedzać, że poniedziałkowy poranek nadchodzi..? Nawet sny z niedzieli na poniedziałek miewam jeszcze weekendowe, a to mi raczej nie pomaga przystosować się do początku tygodnia pracy!

Ponarzekałam, to teraz powiem Wam, że w Łodzi wyszło słońce, więc ten dzień jednak ma w sobie potencjał! Poza tym ubrałam się w ulubioną dresową sukienkę (znowu mam problemy z adaptacją - sukienka jest już trochę nastawiona na to, żebym ładnie wyglądała, ale jednak nadal jest DRESOWA, co pozwala delikatnie przedłużyć sobie błogość weekendu ;))
No i jeszcze zrobiłam sobie ulubiony koktajl na rozbudzenie, żeby się rozpieścić wrzuciłam ulubioną klasyczną słomkę... Zawsze mi się kojarzyły takie słomki (gdyby mój tata to przeczytał, powiedziałby 'Aniaaaa, przecież to nie słomka, tylko rurka' ;)) z amerykańskimi filmami i ładnie wyglądającymi przyjęciami. Mają dla mnie podobny poziom kultowości, co imprezowe red cupy!
I w sumie jestem na nogach od czterech godzin, a jeszcze nie wypiłam ani jednej kawy, czyli zaraz czeka mnie wspaniały zapach pierwszej porannej filiżanki...
Tak, właśnie udało mi się przekonać samą siebie, że to będzie dobry dzień!
Jeszcze tylko raz przesłucham i popatrzę na Florence ubraną jak nastolatka (nastolatka taka, jaką sama byłam, nie jak nastolatki dzisiaj, które często wyglądają doroślej niż ja!) wyżywającą się na czym i kim się da, później odegram pewnie tę samą scenkę u siebie w pokoju i lecę na zajęcia! 

Ściskam wszystkich! Jaka u Was pogoda, nie chcę zapeszyć, ale zapowiada się na początek wiosny u nas w Łodzi, więc dla tych, którzy mieli dzisiaj pod tym względem mniej szczęścia, przesyłam promyki słońca i trochę ciepła! 

niedziela, 15 marca 2015

Hello!

Cześć wszystkim!

Mam na imię Ania, jestem studentką drugiego roku prawa z Łodzi i cierpię na jednoczesny niedostatek i nadmiar pomysłów na siebie samą. 
Kocham podróże, dobre (i zdrowe) jedzenie, pilates (i wszelką inną aktywność fizyczną, dopóki nie wymaga ona zespołowego biegania za jakąś piłką - piłki nie są moimi największymi fanami and the feeling is mutual!), szeroko pojętą sztukę (bardzo szeroko pojętą, z filmem, literaturą i muzyką wodzącymi tutaj prym), modę, kawę, zieloną herbatę, moją rodzinę i przyjaciół, mojego psa, ładne zdjęcia, pozytywnych ludzi i, przede wszystkim, kocham życie i czerpanie przyjemności oraz inspiracji z każdej, nawet najbardziej ulotnej, jego chwili :)

Tym oto sposobem, zapraszam do czytania moich wypocin - jeżeli tylko uda mi się pojąć o co chodzi z tymi szablonami, postami itp - technological skills = zero! Ale wmawiam sobie, że doświadczenie przyjdzie z czasem i ani się obejrzę a będę śmigać w te klocki nawet wyrwana ze snu o czwartej nad ranem ;)
Napisałam snu i pomyślałam: kawa! Wczoraj świętowaliśmy ze znajomymi urodziny mojej przyjaciółki i hmm, pewnie nie muszę Wam tłumaczyć mojego nie do końca rozbudzonego umysłu... Ale po części to właśnie ten stan zawieszenia sprawił, że uznałam, że lepiej pójdzie mi dziś założenie bloga, o czym myślę od dawna, niż nauka o wadach oświadczenia woli!

Tak więc słuchając albumu Ellie Goulding 'Halcyon Days' na pętlę (przyrzekam, że jeszcze raz włączę 'Goodness Gracious' na pełen regulator, a mój brat spakuje moje rzeczy, wystawi je przed dom, po czym wykopie również moją skromną osobę, zmieniając w międzyczasie zamki w drzwiach ;)) żegnam się z Wami, życzę miłego wieczoru i przesyłam uściski i energię na cały nadchodzący tydzień!